O kuchni kanadyjskiej pisałam już tutaj, ale tematu nie wyczerpałam i teraz jest doskonała okazja na dopisanie kolejnego rozdziału. W tym roku trochę spontanicznie odwiedziliśmy najbardziej wysuniętą na wschód prowincję Kanady, czyli Nową Fundlandię i Labrador i mieliśmy okazję spróbować kilku nowych, kanadyjskich przysmaków. W tradycyjnej kuchni Nowej Fundlandii najbardziej widoczne są wpływy irlandzkie i rybackie, ale lokalna tundra także dostarcza kilku ciekawych smaków.
Oto 10 potraw i przysmaków, które poznaliśmy w najmłodszej prowincji Kanady:
1. Cod tongues (ze skwarkami)
Szczerze mówiąc myślałam, że to tylko taka nazwa i wcale nie są to „ozorki dorsza”, bo do tej pory żyłam sobie w świadomości, że ryby języków nie mają. A potem wpisałam w google grafika „fish tongues” i bardzo Wam nie polecam tego robić, bo tego się odzobaczyć nie da. Na szczęście te „cod tongues” które jedliśmy to nie są te języki, a małe kawałki mięsa wycięte z gardła dorsza.
Zanim nadmierne połowy omal nie unicestwiły populacji nowofundlandzkiego dorsza był on tak popularną i łatwo dostępną rybą, że rybacy nawet nie zaprzątali sobie głowy pozyskiwaniem z przeznaczonych na odpadki głów dorsza tych małych kawałków mięsa. Wtedy okazję zwietrzyły lokalne dzieciaki i po szkole zabierały się za wycinanie „ozorków”, zarabiając w ten sposób swoje pierwsze pieniądze. Ale zaczęło się od tego, że dawniej dzieci z rybackich rodzin nie miały innego wyjścia i od świtu pracowały razem z rodzicami przy obróbce połowu.
,,Ozorki z dorsza” obtacza się w przyprawionej mące i smaży, a potem podaje posypane skwarkami. Skwarki (wysmażone kawałeczki słoniny wieprzowej) to także bardzo popularny dodatek na tym krańcu Kanady – dodaje się je do ryb, zup, toutonów.

I to jest najlepsza rzecz jaką jadłam w Nowej Fundlandii, a właściwie w Labradorze. A było to w restauracji Mariner’s Galley w Happy Valley-Goose Bay – gdzie co prawda nie dowiedziałam się, gdzie dokładnie w 2017 odbyło się spotkanie Justina Trudeau z Toby’m Obed i innymi ocaleńcami ze szkół z internatem, ale z dumą poinformowano mnie, że premier Kanady jadł właśnie tutaj, bo to najlepsza restauracja w mieście 🙂

2. Fisherman’s brewis / Fish and brewis
Jest to bardzo proste danie – w sam raz dla rybaków, którzy tak wiele czasu spędzali na morzu. Potrzebny jest dorsz (solony lub świeży), suchy chleb (najlepiej od Purity), cebula i słonina na skwarki. Soloną rybę i chleb należy namoczyć dzień wcześniej. Ugotowaną, pozbawioną ości i rozdrobnioną na kawałeczki rybę miesza się następnie z podgrzanym, rozdrobnionym chlebem . Skwarki z tłuszczem i smażoną cebulką są substytutem sosu w tym daniu i jeśli polejecie tym mieszankę z wierzchu wyjdzie wam Fish and brewis, a jeśli wszystko razem wymieszacie to już będzie Fisherman’s brewis.

W Mifflins Tea Room w Bonavista (bardzo polecamy tą urokliwą restauracyjkę) można także zamówić zestaw testowy tradycyjnych dań nowofundlandzkich, dzięki któremu spróbowaliśmy wszystkiego po troszku.


3. Fish cake
Podobnym daniem do poprzedniego jest fish cake, czyli taki trochę kotlet mielony, ale z dorsza. Rybę przygotowuje się tak samo, potem miesza z ziemniaczanym puree, smażoną cebulką, surowym jajkiem i przyprawami. Uformowane z tej masy kotleciki, obtacza się w mące i chwile smaży z obu stron. Podaje się z sosem tatarskim, można też dodać skwarki.


4. Pieczona fasolka i smażona bolonia
..czyli tradycyjne śniadanie z Nowej Fundlandii.
Fasolka jest trochę słodka, a to za sprawą melasy, ale czasem też syropu klonowego. Zwykle dodaje się też cebule, musztardę, ketchup i mięso np. boczek i wszystko razem wymieszane piecze przez kilka godzin.
Bologna to odmiana włoskiej mortadeli, ale drobniej zmielona. Składa się z mieszanki różnych mięs, dodatków i aromatów. Jest bardzo popularna w tej prowincji, a jej grubszy plaster po usmażeniu nazywany jest nowofundlandzkim stekiem.

5. Touton
Touton to taki placuszek z ciasta chlebowego (na chleb amerykański) smażony na patelni, zwykle podawany z czarną melasą, lub pieczoną fasolką i skwarkami. Dawniej smażono je tylko na tłuszczu wieprzowym, dziś dużo częsciej używa się oleju. Ogólnie są dość podobne do racuchów. Ja nie przepadam za melasą, której w Nowej Funlandii używają nader często (to taki słodki, gęsty płyn powstający przy produkcji cukru), ale na szczęście to Kanada, więc pyszny syrop klonowy też jest opcją. Można także jeść toutony z masłem lub dżemem, a w porze lunchu będzie on idealnym dodatkiem do zupy.

6. Bakeapple / cloudberry i partridgeberry
Skoro już wspomniałam o dżemach to na wyspie warto sięgnąć po te zrobione z lokalnych owoców, np. bakeapple (malina nordycka / malina moroszka). Wygląda jak pomarańczowa malina, ale jest bardziej kwaśna i nie rośnie na krzaczkach.

Partridgeberry (borówka brusznica / borówka czerwona) z kolei trochę przypomina żurawinę i podobno ma niesamowite właściwości zdrowotne.

Kupiliśmy parę słoiczków dżemu od lokalnej firmy Dark Tickle Company (można je znaleźć w praktycznie każdym sklepie z pamiątkami) i spróbowaliśmy z naleśnikami. Dżem z partridgeberry jest przepyszny. Do śniadania lub deseru można także dodać świeże owoce.


7. Labrador tea
Inną lokalną rośliną o charakterystycznie zwiniętych liściach jest labrador tea, z której zaparza się herbatę. Zawiera między innymi sporo witaminy C. Wykorzystywały ją już Pierwsze Narody.

8. Caribou moss / Reindeer lichen
W nowofundlandzkiej tundrze rosną też dywany z Caribou moss (chrobotek reniferowy), który nie tylko ciekawie wygląda, ale i jest jadalnym grzybem. Może być kandyzowany, marynowany lub suszony, ale przed spożyciem trzeba go wygotować w wodzie z sodą oczyszczoną lub proszkiem do pieczenia, aby pozbawić go toksycznych kwasów. W wersji sproszkowanej stosowany jest między innymi jako zagęszczacz do zup i sosów oraz przyprawa.

Ostatnie dwie pozycje to nie tutejsze rośliny, ale lokalne wyroby.
9. Iceberg Beer
W Nowej Fundlandii nie mieliśmy okazji zobaczyć dryfującej góry lodowej, bo była końcówka lata i wszystkie odpłynęły z prądem mieszając się finalnie z oceanem, albo… zmieniły się w piwo. Tak właśnie – warzelnia Quidi Vidi poluje na te góry lodowe i na bazie uzyskanej wody produkje lekkiego Iceberg lagera zamkniętego w pięknej niebieskiej butelce. Woda ta jest niemal całkowicie pozbawiona zanieczyszczeń i minerałów, za to pełna małych bąbelków dzięki czemu jest wyjątkowo delikatna. A żeby zostać takim łowcą gór lodowych, trzeba najpierw zdobyć odpowiednie umiejętności i licencję.



Popularną praktyką na wyspie jest także używanie kawałeczków lodowca zamiast kostek lodu do drinków. Z wody z lodowca powstaje także jedna z najpopularniejszych marek kanadyjskiej wódki Iceberg Vodka
10. Purity Candy
Purity Factories to cukiernia z tradycją założona prawie sto lat temu w St. John’s – stolicy Nowej Fundlandii i Labradoru. Najbardziej znani są ze swoich miętusów Peppermint Nobs.
Produkują także inne cukierki, syropy smakowe, dżemy, krakersy, ciastka i inne słodycze. Dawniej rybacy używali ich popularnego produktu – hard bread, do przyrządzania fish and brewis w czasie wypraw na morze. Dziś można spotkać ich produkty w sklepach w całej Kanadzie.

Bonus: Jigg’s Dinner – najbardziej ikoniczne danie Nowej Fundlandii
Jiggs Dinner, to taki trochę schabowy Nowofunladczyków, a to dlatego, że najczęściej na rodzinnym stole gościł w niedzielę. I tutaj w sumie podobieństwa się kończą, bo jedyny wspólny składnik to ziemniaki. Niemniej zanim potrawa stała się znana jako Jiggs Dinner mówiono o niej „obiad niedzielny” lub ,,obiad gotowany”.
Wyzwanie kulinarne
Przygotowanie Jiggs Dinner to nie jest prosta sprawa, ale jak się okazało równie trudno jest go upolować w lokalnych restauracjach, o czym przekonaliśmy się podczas tej dwutygodniowej wyprawy do Nowej Fundlandii i Labradoru. Obecnie nie jest ani popularnym i ani stałym element menu, bo przygotowanie takiego obiadu trwa kilka godzin. W niektórych restauracjach oferowany jest np. tylko w niedziele i to też nie o każdej porze, a raczej określonej godzinie i w ograniczonej ilości. Raz w Twillingate byłam już bardzo blisko i ogarnęła mnie radość, na widok menu z Jiggs Dinner wpisanym jako czwartkowe danie dnia, ale przybyłam za późno i nie ostała się ani jedna porcja (The Cozy Tea Room & Bakery).
Innym razem w Nanny’s Root Cellar Kitchen w Ellinston Jiggs Dinner a i owszem serwowano tylko akurat w dniu w którym tam byliśmy lokal zalało z powodu pękniętej rury. A szkoda, bo ewidentnie był to kiedyś kościół. Na gotowany obiad przyjmowano zapisy, ale z oferty na kolejny dzień nie skorzystaliśmy, bo musieliśmy jechać dalej. Resztki nadziei pokładałam w gastronomi St. Johns, ale i tutaj obyłam się smakiem, bo ,,Jiggs Dinner Mussels” w Frugal Stains to jednak nie było to czego szukałam. Nie spodziewałam się, że przejedziemy całą prowincję, a najbardziej tradycyjne danie Nowej Funlandi będę musiała ugotować sobie sama. W Ontario.
Jiggs Dinner składa się z peklowanej wołowiny, rzepy, kapusty, ziemniaków, marchwi, puddingu grochowego i „pieroga bez farszu”. Korzystałam z tego przepisu, choć wersji jest wiele jak to zwykle bywa z daniami, których przygotowanie jest pewnego rodzaju rodzinnym rytuałem, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. O dziwo smakowało to dobrze, a moje zdziwienie wynika z faktu, że w przepisie nie było żadnych przypraw.



A może zastanawia Was skąd wzięła się nazwa tej potrawy?
To wspaniale, że odpowiedzieliście twierdząco. Otóż nawiązuje ona do… postaci komiksowej. Jiggs był głównym bohaterem popularnego komiksu „Bringing Up Father” stworzonego przez George’a McManusa i wydawanego przez prawie sto lat (1913-2000). To amerykańsko – irlandzki imigrant, który wygrał milion dolarów, ale nie za bardzo chciał zmieniać swój dotychczasowy styl życia. Zgoła odmienne plany miała jego żona, która aspirowała do klasy wyższej. Punktem spornym między nimi była między innymi peklowana wołowina z kapustą, którą Pan Jiggs bardzo lubił, ale jako symbol taniego, ludowego posiłku została wykreślona z domowego menu przez jego żonę. I tak w tajemnicy przed nią Jiggs nadal jadał swój ulubiony posiłek, tyle że w pobliskiej restauracji.

Komiks mimochodem wypromował nową nazwę dla dania, którą większość irlandzkich imigrantów w Ameryce znała od dziecka i jadała także za oceanem. I mimo, że z czasem popularność komiksu na kontynencie spadła, a wraz z tym moda na Jiggs dinner, to w Nowej Fundlandii nadal był tradycyjnym, popularnym daniem, bo znaczna część tutejszych mieszkańców pochodziła z Irlandii.
Kuchnia Nowej Fundlandii – podsumowanie
Jeśli kuchnia Nowej Fundlandii nie wydaje się Wam szczególnie apetyczna, to pomyślcie sobie jak czuł się Łukasz, który generalnie nie lubi ryb. Toteż jemu najbardziej smakowała bolognia z fasolką, co dla mnie było gdzieś na końcu listy. Z koleii bardzo mi smakowały ,,ozorki z dorsza”, touton i dżem z partridgeberry. A wy której z tych potraw (lub produktów) chcielibyście spróbować w Nowej Fundlandii i Labradorze? Czy skwarki to dla Was smak dzieciństwa tak jak i dla mnie? Próbowaliście kiedyś melasy? Dajcie nam znać w komentarzu poniżej.
Tymczasem dzieki za przeczytanie do końca, a jeśli chcecie poznać więcej potraw kanadyjskich to odsyłam do jednego z najpopularniejszych wpisów na tym blogu:
Przez żołądek do… Kanady – tradycyjna kuchnia kanadyjska
Sabina