Powyższy mem od Meanwhile in Canada zainspirował nas do spontanicznej wycieczki. A nawet dwóch, bo było na tyle ciekawie, że się w jeden weekend nie wyrobiliśmy i rozłożyliśmy trasę na dwie części. Chociaż nie ukrywam, że usterka klimatyzacji, też tu swoje 5 centów dorzuciła. Nasza trasa wyglądała tak:
I druga część (o której piszę tutaj):
Berlin
Pierwszym przystankiem mogłoby dla nas być miasto Berlin, gdyby nie to, że w referendum w 1916 mieszkańcy zdecydowali o zmianie nazwy na Kitchener. W okolicznościach wojny światowej, w mieście w dużej mierze zamieszkiwanym przez niemieckich imigrantów za zmianą nazwy oddano nieco ponad 50% głosów. Co ciekawe nazwa Kitchener nie była jedynym kandydatem, rywalizowała np. z Adanac – czyli Canada zapisana od tylu.
Tym samym Berlin zniknął z mapy Ontario. Zresztą znamy Kitchener już bardzo dobrze, bo był to nasz pierwszy przystanek w Kanadzie.
Lisbon, Ontario
Podróż zaczynamy w małej wiosce Lizbona oddalonej od Toronto o zaledwie 150 km. Tutaj tylko odhaczamy foto przy znaku i lecimy dalej 24 km.
Stratford
Stratford jest pięknym miastem i już kiedyś mieliśmy okazje je odwiedzić. Tym razem ponownie nie omieszkaliśmy zboczyć do Shekspirowskich Ogrodów (5 Huron St, Stratford) z 20 metrowym kominem pośrodku (pozostałość po starym młynie). Początkowo w ogrodzie miały się znajdować jedynie rośliny wymienione w sztukach Shakespeare’a, ale potem ten zamysł nieco się rozmył.
Ten ogród to nie przypadek, bo Stratford teatrem stoi. Na corocznym Shakespeare Theatre Festival od 1953 roku wystawia się mnóstwo sztuk wszelakich i zwabia miłośników teatru do miasta.
Na pyszną kawę i słodkie co nieco zapraszamy do Balzac’s Coffee Roasters przy 149 Ontario St. Oprócz kawy sprzedają także przyjemne oku plakaty, pocztowki itp. z wiadomym motywem.
Młody Bieber
W Stratford swoją pierwszą w życiu kawę prawdopodobnie wypił jeden z najbardziej rozpoznawalnych na świecie Kanadyjczyków. Justin Bieber dorastał właśnie tutaj i z tego powodu w lokalnym The Stratford Perth Museum (4275 Huron Road, RR#5, Stratford, bilet 7 CAD, otwarte codziennie od 10 do 16) ma swoją stałą, dedykowaną wystawę z pamiątkami z dzieciństwa i początków kariery muzycznej.
Poza tym w muzeum znaleźliśmy między innymi tropy z Polski.
Dom rodzinny Justina, w ktorym mieszkał z mamą, babcią i dziadkiem znajduje się przy 288 Willow Street, ale nie ma sensu tam jechać gdyż dom dawno już nie należy do rodziny a nowi właściciele z pewnością docenią swiety spokoj (tak jak mieszkańcy domu Waltera White’a).
Przy schodach do Avon Theatre (99 Downie St, Stratford) Bieber ma natomiast swoją honorową gwiazdę, która upamietnia czasy kiedy młody Justin zarabiał swoje pierwsze pieniądze grając na ulicy dla przechodniów. Siadał wtedy właśnie na tych schodach, a nad jego bezpieczenstwem czuwal dziadek z auta zaparkowanego nieopodal.
Tuż obok znajduje się Stratford City Hall (1 Wellington Street) i kawiarnia Alley Cat Café (1 Market Place, Stratford) do której ku własnej rozpaczy nie dane mi było wejść, bo już była zamknieta, ale nastepnym razem to będzie pierwszy przystanek. Można tam sączyć kawę, patrząc na mniej lub bardziej rozbrykane futrzaki, a nawet zakochać się, adoptować kota i pić z nim co rano kawę do końca jego dziewięciu żyć. Cóż, nam pozostało popatrzenie przez okna.
W okolicy jest także ciekawa brama donikąd Land of Youth oraz hipsterskie, kanadyjskie bistro The Red Rabbit w którym testowaliśmy dania z menu inspirowanego amerykanską Trasą 64 z Charleston do Nowego Orleanu.
Ostatni punkt to spacer w Upper Queen’s Park – (55 Queen St, Stratford), pięknym parku opanowanym przez pierzaste kreaturki.
A to ptasie osiedle na przedmieściach:
Dublin, Ontario
O tutejszym Dublinie wiemy niewiele. Podobno przed 1878 rokiem osada nosiła nazwę Carronbrook, ale zmieniono ją na cześć miejsca urodzenia jednego z bardziej wpływowych osadnikow.
Brussels
Sama osada zanim stała się Brukselą do 1872 roku nazywała się Ainleyville, inną nazwę nosiła lokalna poczta, a jeszcze inną stacja kolejowa. Stacja wygrała i do niej dopasowano pozostałe nazwy.
Bruksela tytułuje się mianem najpiękniejszej wsi w Ontario. Na głównej ulicy wiele biznesów jest pozamykanych i nie zapowiada się na otwarcie od poniedziałku. Nie dzieje sie zbyt wiele. W Brussels oprócz grubo ponad stuletnich budynków szukaliśmy drzwiczek do Wróżkolandii, które znajdują się na Brussels Fairy Door Trail.
Zurich, Ontario
Za nazwę odpowiadają pierwsi osadnicy, pochodzący ze Szwajcarii. Odcisnęli oni także swoje ślady w architekturze. Trafiliśmy między innymi na St. Peter’s Lutheran Church z 1878 (22 Goshen Line, Zurich, ON) w którym pierwsze msze odprawiane były wyłącznie po niemiecku. Na jego wieży zamiast dzwonnicy znajduje się wciąż pracujący zegar The Hess Clock. Wiadomo – szwajcarski 😉
Dobrą miejscówką na lunch lub np. butter tarts (oczywiscie z rodzynkami 🙂 jest Jerry Rader Homestyle Catering & Market (38110 Zurich Hensall Rd) do którego w sumie trafilismy przypadkiem, ale było warto.
London, Ontario
Londyn to jeden z tych większych przystanków na naszej trasie. Osadnictwo europejskie rozpoczęło się tutaj na początku XIX wieku, pięćdziesiąt lat później założono miasto. Nazwę zawdzięcza brytyjskiemu generałowi Johnowi Graves Simcoe, który zaproponował także by to właśnie tutaj osadzić stolice Górnej Kanady (obecnie Ontario). Tak samo jak Londyn brytyjski, tak i ten leży nad Tamizą (Thames River).
Londyński deszcz zapędził nas do Eldon House (481 Ridout St N, London) – najstarszego zachowanego domu w Londynie (1834 r.) Należał do rodziny kapitana Johna i Amelii Harris i zawiera wiele oryginalnych mebli, obrazów, cudownie starych książek i tym podobnych pamiątek. Dom można zwiedzać od środy do niedzieli w godzinach 12:00 – 17:00 w zamian za datki na jego utrzymanie (sugerowane $5-10 od osoby). Zwrócie uwagę na motyw na tapecie ściennej, przy której ja bym chyba nie zmróżyła oka :p
Kolejne podobieństwo do starszego brata w Wielkiej Brytani to Covent Garden Market (130 King St, London), a w nim całkiem szeroka oferta gastronomiczna i handlowa.
Bazylikę St. Peter’s Cathedral (196 Dufferin Avenue, London) natrafiliśmy po drodze.
W ogóle to w Londynie jest całkiem sporo ciekawych restauracji. Zdecydowaliśmy na śniadanie w The Early Bird (353-355 Talbot St. London)
Na obiad oczywiście brytyjski klasyk, czyli Fish&Chips w The Original „Olde” English Style Fish & Chips (561 Southdale Road East). Tymczasem zdecydowanie bardziej skradł nasze serce przepyszny Seafood Chowder.
Rybną panierkę i frytki można aktywnie spalić w Springbank Park przy 1958 Storybook Lane. Można, ale przymusu oczywiście nie ma 😉
Tutaj zakończyliśmy pierwszą część.
Czytaj też: O taki Paryż nic nie robiłam, czyli Ontario Euro Trip część 2
Dzięki za przeczytanie do końca.
Sabina