Gdy byliśmy na Key West po raz pierwszy jednym z głównych punktów do odwiedzenia był jak dla większości Dom Ernesta Hemingwaya. Dom jak i cała posiadłość są przepiękne i bardzo klimatyczne, ale już gromada mieszkających tam kotów dodaje extra 1000 punktów do wyjątkowości tego miejsca. Kotów nie byle jakich, bo pięciopalczastych. A jak są koty to ja jestem w raju 😉 No ale jak w tytule – dziś nie o kotach Hemingwaya.
Podczas tej pierwszej wizyty na południowym krańcu USA nasze turystyczne mordki zwróciły uwagę pewnego tubylca, który zaproponował, że zrobi nam wspólne zdjęcie. I kiedy już oddawał nam aparat zapytał (dumny ze swej przenikliwości), czy przyjechaliśmy po sandały. Wtedy nie rozumiałam tej jak widać oczywistej dla niego kwestii… ale zapamiętałam. I tak oto po raz kolejny jesteśmy na Key West – po sandały. Nie no spokojnie – aż tak nam nie odbiło, żeby specjalnie jechać na koniec świata (amerykańskiego) po buty, ale adres fabryki KINO został tym razem prawilnie wpisany do planu.
KINO Sandals – 107 Fitzpatrick Street, Key West, FL
Na początku zaznaczę, że dość ciężko jest to miejsce znaleźć. Uliczka Fitzpatrick jest krótka i łatwa do przegapienia. Dodatkowo nie dość, że wejście jest od strony dziedzińca Kino Plaza to jeszcze w samym jego zacienionym rogu.
Dlaczego warto tu zajrzeć?
Lokalne
Jest to lokalny, rodzinny biznes prowadzony nieprzerwanie od 1966 roku przez rodzinę imigrantów z Kuby (a ta łatwa do zapamiętania nazwa pochodzi od dziecięcej ksywki założyciela marki – Roberto “Kino” Lopez).
Unikalne
Sandały są wizytówką Key West. Przez lata były produkowane i sprzedawane tylko w tym miejscu, bo założyciel zwykł opierać się namowom na ekspansje twierdząc, że jego produkt jest unikalny dla Key West. I chociaż dalej są produkowane tylko w tej jednej fabryce, to działa już sklep internetowy – przy czym dostawa dostępna póki co tylko do USA i Kanady. Podobno KAŻDY mieszkaniec wyspy ma przynajmniej jedną parę.
Hand made
Buty produkowane są w całości ręcznie, w tradycyjny dla Kuby sposób. Z naturalnej skóry i gumy. Za ladą na której wystawione są dostępne modele i kolory, znajdują się regały z zapasem butów, a dalej w tle widać jak „sandalarze” obracają w palcach kolejne pary, robiąc swoją cześć produkcji i układają je w pudle dla następnej osoby odpowiedzialnej za kolejny etap. Na parterze i na antresoli piętrzą się stosy takich pudeł.
Tanie
Jak na to wszystko co wymieniłam powyżej – te buty są wyjątkowo tanie. 17-20 USD za ręcznie robione buty z naturalnych materiałów brzmi… aż niedorzecznie. Dodatkowo, nie zapakują wam tych butów w zbędne pudełko, za plastikową torebkę zawsze można grzecznie podziękować i od razu cieszyć się komfortem noszenia swoich nowych sandałów.
To tyle jeśli chodzi o zalety, ochy i achy, bo jest też jeden słaby punkt tych cichobiegów, a mianowicie firmowy napis. Obstawiam, że wytrzyma góra jedno lato. I to tylko dlatego, że z natury jestem optymistką 😉
Kino Plaza
Niemniej warty uwagi jest także cały plac na którym znajduje się KINO Sandals. Będąc częścią starego miasta reprezentuje styl architektury kubańskiej i to właśnie charakterystyczny dla czasów młodości Roberto. Przypadek? Bynajmniej. Ponadto zaprojektowana jest tak, aby poprzez właściwą cyrkulacje powietrza zapewnić odwiedzającym przyjemny chłodek nawet w upalne dni.
Key West’s First Legal Rum Distillery – 105 Simonton St.
Umówmy się na wstępie, że jakimiś zagorzałymi fanami rumu nie jesteśmy, choć same w sobie destylarnie i proces tworzenia trunków bardzo cenimy. No i lubię próbować lokalne smaki. Przechadzając się nieśpiesznie ulicami trafiliśmy przypadkiem do Pierwszej Legalnej Destylarni Rumu na Key West. Przemiła pani za barem do degustacji widząc nasze niezdecydowanie zapytała co pijemy zwykle w domu. Pomyślałam, że cole…, ale powiedziałam, że whisky, bo chyba nie o taka odpowiedz jej chodziło. Generalnie kluczem są proporcje :p
Rum
Nie pamiętam, który z ich ośmiu rumów nam zaserwowała, ale oczy wyszły nam delikatnie z orbit. I jako że generalnie nie bardzo się znam na rumie to w zasadzie wszystko, co jestem w stanie powiedzieć na temat tego trunku. Podobno jest robiony tylko z naturalnych, lokalnych składników i destylowany sześciokrotnie. Łukaszowi za to najbardziej do gustu przypadł sok ananasowy serwowany dla przeczyszczenia kubków smakowych 😉
Lokal
Oblepione pamiątkami wnętrze lokalu sugerowało natomiast, że te ściany już nie jedno widziały. No i Bingo! Jak się okazało jeszcze na początku XX wieku mieścił się tam popularny Saloon, a potem rozlewnia Coca-Coli. Na szczęście właściciel destylarni zachował znalezione w czasie remontu oryginalne i bądź co bądź antyczne już butelki pochodzące z fabryki i wykorzystał je do ekspozycji i dekoracji, a stare kapsle dumnie zdobią ichniejszą podłogę. No i mamy tutaj też niezły kawałek historii niegdysiejszej prohibicji uwieczniony na wycinkach starych gazet.
Destylarnia
Tuż za barem są drzwi za którymi można zobaczyć jak wygląda ich proces tworzenia rumu krok po kroku – bez nadęcia i jakoś tak… swojsko? Popołudniami podobno można tam często znaleźć właściciela Paul’a, który sam w sobie jest kopalnią wiedzy o okolicy i nie tylko. Miejsce ogólnie uznajemy za bardzo zacne.
No! To skoro już mamy tradycyjne cichobiegi i mały biforek też już był nie pozostaje nam nic innego jak udać się do kolejnego lokalu, którym jest….
Capt. Tony’s Saloon – 428 Greene St, Key West
Co prawda nie trafiliśmy tutaj podążając ,,śladami Hemingwaya”, bo słynny Sloppy Joe’s Bar znajduje się aktualnie gdzie indziej, ale jak się potem okazało to właśnie tutaj, czyli w pierwotnej lokalizacji ‘ulubionego baru Hemingwaya pisarz przesiadywał godzinami. I patrząc na to wnętrze wcale nie trudno go sobie tutaj wyobrazić. Miejska legenda głosi, że kiedy przenoszono Sloppiego do nowej lokalizacji Ernest na pamiątkę zabrał do swojego domu pisuar, który aktualnie służy jego kotom.
Lokal
Budynek z 1852 roku sam w sobie ma dość ciekawą historię, bo to nie tylko najstarszy bar na Key West, ale też swego czasu była tutaj m.in. kostnica. I generalnie można by to uznać za mało istotną ciekawostkę, gdyby nie fakt, że pod posadzką tego baru znajduje się przynajmniej kilka grobów. No serio wchodzisz i rzucasz okiem po wnętrzu … bar, … krzesło, … stół bilardowy, … i płyta nagrobkowa. I patrzysz sobie dalej…. o drzewo. Nie wspominałam jeszcze? O tym, że w środku tego baru rośnie drzewo? No to już wiecie. Podobno wieszano na nim piratów.
Pamiątki
Aktualne wcielenie, czyli Capt. Tony’s Saloon przyozdobiło wnętrze niezliczonymi jednodolarowymi banknotami i biustonoszami porozwieszanymi pod sufitem i na ścianach. Na surowych, ceglanych ścianach znajdują się też zdjęcia i pamiątki z życia kapitana oraz wiele myśli i pamiątkowych wpisów dodanych przez odwiedzających. Czas umilał nam dodatkowo lokalny muzyk ze swoimi gitarowymi aranżacjami dawnych przebojów. Szukacie klimatycznych miejsc – wpadajcie tam śmiało.
Zobacz też: Lynchburg i źródło z którego tryska Jack Daniels
Wbijajcie na Key West!
Key West ma wiele takich miejsc do zaoferowania (jeśli trochę się po nim poszwędać), mimo iż plaże ma totalnie bez szału. Mi zawsze będzie się kojarzył z duchem Hemingwaya, kogutami kłócącymi się na chodniku i tartą limonkową (key lime pie). Szczególnie polecamy to miejsce roadtripowcom, bo sam w sobie dojazd na ten kraniec Florydy jest bajeczny. Byliście na Key West? Jakie są wasze ulubione miejscówki? Dajcie znać w komentarzu, chętnie je sprawdzimy.
Prawie zapomniałam o mapce, ale już naprawiam ten błąd. Trasa ma niecałe pół kilometra – link i grafika:
Jak będziecie na Key West to wpadnijcie też do Kissimmee przy Orlando, a jeśli (zupełnie przypadkiem) lubicie podróże dyktowane szlakami historii to sprawdźcie nasz wpis o podróży śladami założycieli Stanów Zjednoczonych.
Sabina
Zainspirowałeś się? To super, bo po to właśnie jest ten wpis! Będzie nam bardzo miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz. Dziękujemy!